Wymiana z Rastede

Czwartek, 28 marca, godzina 17:00 – dworzec w Gorzowie. Stres, oczekiwanie i rozpoznawanie twarzy z Instagrama w wersji „na żywo”. I są! Nasi goście z Rastede dotarli. Szybkie „Hallo!”, pierwsze uśmiechy i ruszamy – do domów, do rodzin, do polskiej rzeczywistości. Wieczór to czas na zapoznanie się, pokazanie osiedla, lokalnych atrakcji i tłumaczenie, że „pierogi to nie ravioli, tylko lepsze”.

Piątek przywitał nas nad Jeziorem Długim – wspinaczka, wodne rowery, gra terenowa i laser tag w lesie. Ktoś się zgubił, ktoś nie chciał zejść ze ścianki, ktoś się śmiał przez cały czas – było super! Z par stworzyła się jedna zgrana grupa i chyba pierwszy raz usłyszeliśmy, że ktoś naprawdę polubił „integrację”.

Weekend? Niby czas na indywidualne plany, ale wiadomo – Polak nie wytrzyma długo bez wspólnej imprezy. W sobotę spotkaliśmy się w Mironicach na ognisku. Była siatkówka, kiełbaski, śmiech i pogoda jak z bajki. Niedziela była spokojniejsza – każdy spędzał ją ze swoim gościem, ale i tak co chwilę ktoś do kogoś pisał: „Ej, idziecie gdzieś?”

W poniedziałek zabraliśmy naszych partnerów do I LO. Po oficjalnym powitaniu przez dyrektora i organizatorów zjedliśmy polskie śniadanie. Potem była prelekcja o Gorzowie po niemiecku, lekcja języka polskiego i zwiedzanie szkoły. Po południu – kręgle. Punktacja? Nieważna. Liczyły się emocje i to, że ktoś pierwszy raz w życiu zbił wszystkie kręgle jednym rzutem (przypadkiem, ale ciii).

Wtorek zaczęliśmy tanecznie – uczyliśmy Niemców poloneza, a potem daliśmy się porwać latynoskim rytmom. Czacza, salsa, samba… różnie to wyglądało, ale każdy dał z siebie wszystko. Później był „Game Time” i pole golfowe, gdzie wielu z nas odkryło, że trafić piłeczką w dołek to jednak nie taka prosta sprawa. Dzień zakończył się grillem z pysznymi kiełbaskami i kolejnymi godzinami rozmów.

Środa to wyprawa do Poznania – najpierw Muzeum Rogala Świętomarcińskiego, gdzie robiliśmy rogale i każdy czuł się jak mistrz cukiernictwa. Po warsztatach czekało nas zwiedzanie centrum Poznania z przewodnikiem, a potem czas wolny – idealny moment na pamiątki, jedzenie i robienie miliona zdjęć.

Czwartek rozpoczął się grą terenową po Gorzowie, przygotowaną przez naszych uczniów – Niemcy poznali miasto z nowej perspektywy, a my też przypomnieliśmy sobie, że Gorzów ma naprawdę ciekawe miejsca. Potem podzieliliśmy się na grupy: jedna ruszyła do Escape Roomu, gdzie musieliśmy wykazać się logicznym myśleniem, a druga na warsztaty kulinarne w Łubudubu, gdzie robiliśmy pizzę. Własnoręcznie. Tak, była jadalna. Tak, była pyszna.

Piątek, godzina 8:00. Znów dworzec. Znów walizki. Ale tym razem nikt już nie był zestresowany – za to wielu z nas miało łzy w oczach. Pożegnania były trudne, bo przez ten tydzień naprawdę się zżyliśmy. To był czas pełen śmiechu, nauki, wspólnych chwil i kulturowych odkryć. Wróciliśmy bogatsi o nowe znajomości, wspomnienia i kilka słówek po niemiecku, których nie było w podręczniku. Już nie możemy się doczekać czerwcowego wyjazdu do Rastede!

Tekst i zdjęcie: Emilia Piątkowska
Publikacja: Puszkinowe Centrum Prasowe