Historia szkoły

Przystań
 
Jest czerwiec 1945 roku. Dopiero co padł Berlin, a już przebąkuje się o III wojnie światowej. Do Gorzowa przyjechał właśnie profesor Tadeusz Głogowski, były nauczyciel Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Jana Kantego w Poznaniu, a od kilku dni organizator średniego szkolnictwa w Go¬rzowie. Od pierwszych dni musi radzić sobie w splądrowanym mieście, tajemniczym swoją niemiecką przeszłością, frontem i tym, co po nim pozostało. Ale udaje się! Najpierw przy pomocy magistra Zbigniewa Cierkońskiego przyjmuje zapisy do szkoły, potem sam zostaje dyrektorem rannego gimnazjum na Zawarciu. To tam 27 września 1945 r. rozpoczyna się nauka.
Budynek należy do szkoły podstawowej, a gimnazjum i liceum zajmują w nim jedynie kilka pomieszczeń. I to nie koniec kłopotów. Cztery klasy i grupę licealną, razem 220 nastolatków, uczy tylko trzech nauczycieli. Jednak dyrektor Głogowski, sam wykładający język niemiecki, nie poddaje się. Postanawia, że zawsze jedna lub dwie klasy zajęte będą pracą pisemną.
Młodzi nie narzekają. Każdy przeżył wojenny strach, głód, niepewność jutra, oglądał sceny zabijania i gwałtów. Gorzów to dla nich nie przystań, to port docelowy. Koniec ze szkołami niemieckimi, rosyjskimi, litewskimi. Oto na Ziemiach Odzyskanych otwierane są polskie szkoły. Fakt podniosły, niezwykły.
Do szkoły przychodzą z najróżnorodniejszymi świadectwami i świstkami, czasem tylko ze „słowem honoru”. Żeby ich jakoś posegregować, nauczyciele przeprowadzają test. Każdy pisze wypracowanie „Rola Polaka – pioniera na Ziemiach Odzyskanych”, każdy też przymierza się do zbioru zadań z matematyki. Od najtrudniejszych do najłatwiejszych. „Piętro”, od którego delikwent zaczyna sobie radzić, decyduje o przyporządkowaniu do odpowiedniej klasy. Jak się później okaże, system się sprawdzi, a przesunięć między klasami będzie niewiele.
Od pierwszych dni nauczycielom nie brakuje pracy. Magister Cierkoński nie tylko prowadzi lekcje języka polskiego, ale stara się również o sprzęt i pomoce naukowe dla szkoły. W kolejnych latach będzie wykładał psychologię i filozofię. Antoni Możdżer, kolejny człowiek-legenda, też nie narzeka na brak zajęć. Uczy historii i łaciny. Po latach uczniowie będą wspominali, jak na jednej jego lekcji można było otrzymać pięć dwój: za słówka, czytanie, pisanie, tłumaczenie i… skandowanie tekstu chórem. Czwarty nauczyciel to Jan Lisowski, jednocześnie matematyk i wuefista.
14 października 1945 r. oficjalnie otwarte zostaje Miejskie Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące w Gorzowie Wielkopolskim. W szkole pojawia się czterech nowych nauczycieli…
 
Przeprowadzki

Jest październik 1945 r. Szkoła działa już od kilku tygodni. Jednak warunki na Zawarciu są tragiczne: ciasne pomieszczenia, niedostateczna ilość klas, a rośnie liczba uczniów. Dyrekcja musi więc rozpocząć poszukiwania nowego budynku. Już w listopadzie rozpoczyna się wielka przeprowadzka. Uczniowie z profesorami własnoręcznie przenoszą całe wyposażenie szkoły na ulicę Warszawską. Tam zajęcia odbywają się w gmachu szkoły dopiero co opuszczonym przez radzieckie wojsko. Warunki lokalowe są lepsze, ale uczniów wciąż przybywa. Po kilku tygodniach w szkole uczy się już ponad 300 nastolatków, dlatego dyrekcja musi myśleć o kolejnej przeprowadzce. Tym razem podejmuje starania o przeznaczony na gimnazjum gmach dawnej szkoły przy ulicy Estkowskiego. Kiedy w marcu 1946 r. ewakuowany zostaje z niego radziecki szpital wojskowy, można przystąpić do nowej przeprowadzki. Okazuje się jednak, że opustoszały budynek upatrzyli sobie szabrownicy. Działająca przy szkole IV Męska Drużyna Harcerska decyduje się ochraniać gmach przez kilka dni. Dla postrachu harcerze rozbijają na boisku namiot, a sami mimo chłodu nocują w pustym budynku. Nauka w nowej szkole rozpoczyna się już 18 marca. Zdarza się, że nauczyciele pracują za darmo, bo ich pensje (wynoszące ok. 1000 zł) nie są wypłacane regularnie. A w dodatku każdy wykłada aż od 40 do 60 godzin tygodniowo.
Dopiero w drugim roku istnienia szkoły wszystkie przedmioty zostaną obsadzone dzięki zatrudnieniu nowych nauczycieli. Wcześniej, 7 lipca 1946 r., rozdanych będzie dwanaście pierwszych świadectw dojrzałości.
 
Pełną piersią
 
Jest sierpień 1946 r. Wakacje mijają na harcerskich obozach, kursach drużynowych i kursach żeglarskich. To całe pasmo nowych przygód i wrażeń. Nikomu się nie przelewa, ale też nikt nie grymasi. To nie jest w modzie!
Od nowego roku szkolnego 1946/47 spore zmiany. Powstają dwie klasy czwarte: jedna wyłącznie żeńska, druga męska. Uczniowie przyjmują to z mieszanymi uczuciami; szkoda, bo zżyli się w poprzednim roku, ale w „jednolitych” klasach swobodniej można dokazywać.
Rok wypełniony pracą mija niepostrzeżenie. Zarządzeniem Ministra Oświaty z 7 stycznia 1947 r. szkoła otrzymuje imię Tadeusza Kościuszki. Z kolei 11 maja gimnazjum zostaje uroczyście upaństwowione (jako drugie na Ziemi Lubuskiej). W ten sposób przekształca się w Państwowe Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki.
W tym samym czasie profesor Kacperski organizuje duży – i stojący na wysokim poziomic – chór. Każdego chce nauczyć śpiewu pełną piersią! Opracowując wielogłosowe partytury, stawia przed uczniami coraz ambitniejsze zadania. Kończy na „Polonezie A-dur” i „Kantacie” Chopina, „Polonezie Ogińskiego”, „Bogurodzicy”! Uczniowie niejednokrotnie występują na deskach gorzowskiego teatru wespół z orkiestrą gorzowskiego garnizonu. Publiczność jest zachwycona. Dla wielu mieszkańców to pierwszy w życiu kontakt z autentyczną sztuką.
To profesor Kacperski. Ale przecież poloniści też nie próżnują. Niemal przy każdej okazji, na akademie i konkursy, przygotowują scenki, tańce i widowiska. W teatrze uczennice tańczą krakowiaka, mazura i zbójnickiego, na stadionie zespołowo – kujawiaka przygotowanego przez profesor Fraszczykową.
Po otrzymaniu świadectw ukończenia gimnazjum i promocji do liceum uczniowie muszą zadecydować o kierunku dalszej nauki. Wybierają między klasą humanistyczną a matematyczną. Obie tworzą później nadal zgrany zespół koleżeński. Klasa humanistyczna jest liczniejsza, właściwie prawie żeńska, bo jest w niej tylko czterech rodzynków: Staszek Gura, Tadek Jackowski, Zbyszek Michalak i Bronek Pitak.
W klasie humanistycznej, pomimo skłonności do płatania figlów, zdyscyplinowanie i punktualność są wzorowe. W nagrodę klasa otrzymuje nawet jeden dzień wolnego, który postanawia wykorzystać na wycieczkę pociągiem do Kostrzyna nad Odrą – miasta zniszczonego w ok. 75%.
W roku szkolnym 1947/48 na terenie szkoły działają liczne organizacje: ZHP, OMTUR, ZWM, PCK, Liga Morska, Koło Odbudowy Warszawy, zespół taneczny i chór. W tym roku odbywają się pierwsze wycieczki na Targi Poznańskie i Wybrzeże, prowadzone przez profesora Ziółka. Istnieją też trzy gazetki ścienne: „Pion”, „Morze” i „Jutrzenka”. Dzięki funduszom Komitetu Rodzicielskiego szkoła zostaje zradiofonizowana. Pierwsza audycja radiowa odbywa się 10 stycznia 1948 roku.
Pożegnanie roku 1947/48 klasa humanistyczna postanawia zorganizować w formie dożynek. Najpierw dyrektor Tadeusz Głogowski otrzyma ze śpiewem wieniec symbolizujący plon, potem uczennice zaśpiewają żartobliwe przyśpiewki o wychowawcach i wręczą im kwiaty.
Pożegnanie roku będzie również pożegnaniem dyrektora Głogowskiego.
 


Na podstawie kronik szkolnych i wspomnień absolwentów opracowali dziennikarze szkolnej gazetki „Puszkin”.